wtorek, 23 lipca 2013

załamanie....

Tak jak w tytule :-/ nastąpiło tutaj załamanie pogody. Wczoraj burza z prawdziwego zdarzenia. Były błyskawice i grzmoty. Znajomy z pracy powiedział, że koło 10 pm. będzie burza bo widział w pogodzie. Faktycznie wychodząc  na patio podczas przerwy uderzenie ciepła i duchoty...  Na pół godziny przed 22 dało się już słyszeć grzmoty  a nawet dało się zauważyć w oknach w dachu rozświetlane niebo przez błyskawicę... Szybko przyszło i szybko poszło o 22 gdy wychodziliśmy płynęła już tylko rzeka z deszczu który przed momentem się skończył. Więc szybko na rowery i czym prędzej do domu.
Dobra ale przejdźmy do meritum. Dzisiaj przypadał kolejny trening 10 km tempem 5:40km. Czyli w moim wykonaniu miało to być 5:25km. Wstałem rano, standardowe śniadanie przed bieganiem czyli kanapka z dżemem i kremem czekoladowym. No i co? Trzeba iść, za oknem chmurki i grzmi gdzieś w oddali. Ubieram się na letniaka bo mimo braku słońca jest ciepło. Przebiegłem może z 300 metrów i się zaczęło.... oberwanie chmury. Po 10 minutach poczułem się jak podczas pamiętnego zakładu z Bobkiem i Pipkonem (kuzyn i kolega kuzyna). Był pierwszy dzień wakacji w Zielonej Górze, ja sporo starszy od nich, ale czy mądrzejszy? Pogoda była podobna do tej tutaj, Leje jak z cebra, ktoś (czyt. ja) wpadł na głupi pomysł by przez godzinę wytrzymać na deszczu. Chłopaki nie chcieli... Założyliśmy się o pięć polskich złotych, że będę przez godzinę siedział na deszczu. Więc wystawiłem taboret przed schody i usiadłem gdy tymczasem oni siedzieli pod daszkiem na schodach. Mijały kolejne minuty, deszcz nie ustawał, w oddali grzmiało, chłopakom już miny powoli zrzedły. Dla nich był majątek do wygrania lub przegrania. Plany pokrzyżowała mi babcia mieszkająca po sąsiedzku , teraz już świętej pamięci Babcia.... Ale ostatecznie i tak ja wygrałęm :P  Dobra ale przecież nie o tym ten tekst. Wracam do biegu :-) Ja już cały mokry nim zegarek pokazał przebiegnięty pierwszy kilometr. Drogi zamieniły się w rzeki. Darmowe polewanie wodą przez jadące autobusy, w parku Forest pojawiły się okresowe rzeki a nawet wodospady. Oj było przyjemnie :-) Od szóstego kilometra deszcz nieco ustał ale towarzyszył mi do końca. Udało się zrealizować to co na dzisiaj założyłem a buty mają czas do czwartku na wysuszenie.





średnie tempo 5:22

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz