niedziela, 21 lipca 2013

koniec tygodnia numer siedem

Jak na razie plan zrealizowałem w 100 procentach. Dziś przypadał trening numer 23. Niedziela to dla wielu z nas dzień w którym trening przychodzi z największą łatwością i można pobiec coś więcej. Weekend, organizm wypoczęty itd. Niestety u mnie tak to nie działało w tym tygodniu. Piątek i sobota w pracy po 12 godzin i.... w niedzielę też w pracy ale już tylko 6 godzinek. Ale nim poszedłem pobiegać zjadłem dobry obiadek i zdążyłem odpocząć.
Dzisiaj plan przewidywał następujący trening:




Standardowo postanowiłem urwać po 15 sekund z tempa co dawało: 8km po ok. 5:05+ 6km po ok 4:30.
Zabójcze tempo prawda? No i co? Buty zasznurowane, pulsometr uciska klatkę piersiową, woda w rękę i można lecieć :-) Pogoda do biegania przyjemna. Słońce za chmurkami, temperatura coś koło 20 stopni, ciśnienia i wilgotności nie znam. Pierwszy kilometr jak zwykle z górki, trasa znowu ta sama. Postawiłem na dobrze znane pętle na Foreście. Wytyczne udało się zrealizować wypijając przy tym 150 mililitrów wody resztę wody czyli kolejne 150 mililitrów przeznaczyłem na obmycie twarzy z potu :P (bo trochę się pojawiło).  A no i jeszcze zapomniałbym dodać o kolce! A zapomniałem o czymś takim zupełnie bo bardzo dawno nie miałem. Pojawiła się niespodziewanie ale ją pokonałem dość szybko. 


Jak widać na wystudzenie mięśni dorzuciłem jeszcze dwa kilometry spokojniejszym tempem. To tyle... Minęło siedem tygodni odkąd zacząłem realizować plan, do maratonu zostało jeszcze jedenaście. Mam nadzieję, że jeszcze sporo zyskam na kondycji i ten maraton nie sprawi mi dużego problemu.

Przyszły tydzień to aż cztery treningi więc ja biorę się za odpoczywanie! A teraz do sklepu po piwko ,<mniam> by nawodnić organizm.
Pozdrowienia



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz