sobota, 17 października 2015

Biegam bo lubię... lasy :-)

Jak to jest z tym bieganiem u mnie?
Nie ma co ukrywać, że ten rok, wygląda naprawdę kiepsko w moim wykonaniu :/
A niby tamten był kiepski (262 km)...  W tym roku kilometraż wygląda imponująco ;-)
W lutym 13 km, w marcu 13 km, potem dopiero w lipcu 4 km...

Nadal lubię biegać!!! No ale z czasem kiepsko... a do tego brak świeżości w nogach na codzień :/
Ale podczas urlopu w Polsce postanowiłem, że jednak gdzieś pobiegnę. :-) Buty do biegania obowiązkowo zostały spakowane w walizkę :-) W sumie to chciałem przebiec się po ulubionym lesie Zielonogórskim ;-) ale, że terminarz napięty jak cięciwa... to wiedziałem, że może to nie wypalić. Dlatego też, będąc jeszcze w Anglii zapisałem się do biegu w okolicach Lubartowa na dystansie 8,8 km :-) A co tam? Przecież można to przebiec bez treningu :-)  Tak jak zrobiłem to w moim premierowym Biegu Sylwestrowym w Arturówku ;-)  oj... wtedy cierpiałem :P

Nadszedł czas urlopu ;-)
Buty do biegania przed "zawodami" zostały użyte jedynie w górach ;-)
O właśnie...  nieco formy zrobiłem treningiem wysokogórskim w Tatrach:


Na bieganie czas nadszedł dopiero w dzień imprezy w Lasach Kozłowieckich leżących na terenie Nadleśnictwa Lubartów.
Oj...  Mało co i bym tam nie pojechał...
Na miejscu imprezy byłem na pół godziny przed startem biegu. Atmosfera super. Ognisko, kiełbaski, bigosik ;-) A do mnóstwo rodzin aktywnie spędzających niedzielę.
Szybko odebrałem pakiet startowy i nieco się rozgrzałem.

 Równolegle z moją rozgrzewką była rozgrzewka ogólna. Super sprawa. Jednak dla mnie zbyt intensywna:P
No i nadszedł w końcu moment startu. :-) Oj...  Co mam robić? W jakiej formie jestem?
Już wcześniej zaplanowałem, że biegnę rekreacyjnie tempem 6:00. Na tyle przecież mnie stać.
Wspólne odliczanie: trzy, dwa, jeden...  ja ustawiony na końcu stawki, więc nim ruszyłem minęło kilka sekund. Już sobie zdążyłem wypatrzyć z kim mam podobne możliwości i kogo będę się trzymał...
Początek standardowo... przebieram nogami i powolutku wyprzedzam kolejne osoby.  Zapominając zupełnie, żeby trzymać się tempa... ale jak mam się go trzymać skoro biegnę z telefonem? To nie to samo co kontrolowanie szybkości z zegarkiem. Zresztą biegnę na to co pozwala ciało... a raczej dusza. Zresztą jak się później okazało to pierwszy kilometr był najwolniejszy. Ale to chyba na nim poczułem moc... bo na drugim poszalałem i tempo wyszło 4:13 min/km. Dla wielu biegaczy tempo iście treningowe ale dla mnie niekoniecznie. Biegło się super. Fajnie się biegło, przypomniały się czasy gdzie co weekend szukało się jakiejś imprezy biegowej i widywało się wiele znajomych twarzy. Trasa przepiękna jak to w lesie! Na trasie udało się zobaczyć przepięknego, rosłego jelenia.
A jakim ja byłem jeleniem, żeby porywać się na takie tempo? Od połowy dystansu obudziłem się... i zobaczyłem, że to nie jest moje tempo :P Ale co teraz zrobić?

 Wyprzedzałem te osoby jak szalony a one teraz mają mnie na nowo wyprzedzać? NIE!! Będę udawał, że wszystko idzie zgodnie z planem i wcale nie będę zwalniał :P I będę gonił kolejne osoby ;-) I tak też robiłem... choć paliwo się kończyło, a płyny które podali na trasie nie miały chyba za dużo oktanów( nie to co te wypite wczoraj). Rezerwa się zaświeciła... i całe szczęście, że trasa liczyła 8800 metrów. Bo do 10 kilometrów już bym nie dał rady :P Ostatni kilometr to już walka z samym sobą... choć jeszcze kogoś tam dogoniłem. Jazda na oparach...  wciskasz gaz do dechy a tu coś krztusi, przerywa... :-) Ale widać już metę ;-) I na tych ostatnich metrach wyprzedza mnie biegacz z napisem na koszulce: "na ile kilometrów ten maraton?" ;-)  , którego dogoniłem na piątym kilometrze ;-) Chwilę się wsłuchałem nawet w jego rozmowę z innym kolegą ;-) Aj...  jest meta!! Jest radość :-) Jest piękny drewniany medal o wspaniałym zapachu ;-)

 Jest napój, jest bigos!! :-) Nawet wspomina o mnie prowadzący bieg konferansjer ;-)
Ale nie wywiązałem się z planu... ale tak to już bywa ;-)
PS. Miejsce 62 na 252 startujących z czasem 39:47 :-)




Czuję się wspaniale!! Mam nadzieję, że uda się jeszcze kiedyś tam pobiec! I że uda się wrócić do biegania!  A tym oto biegiem prawie dobiłem do 40 kilometrów w 2015 roku!! Jest moc!!
\
Pozdrowienia!!