czwartek, 18 lipca 2013

pierwsze śliwki...

niestety ale robaczywki...
Zrobiłem dzisiaj dwudziesty-drugi trening przygotowujący mnie do maratonu.
Miał wyglądać tak:

Miała to być dla mnie swego rodzaju premiera.... ale o tym za chwilę.
Plan treningowy realizuję w innych czasach niż podaje jego twórca. Zwykle staram się ukraść 15 sekund z tempa na kilometr. Czyli u mnie miało to wyglądać tak:

Miałem rozpocząć ośmioma kilometrami  po ok. 5:20 km i to mi wyszło całkiem przyzwoicie:
Poszczególne kilometry były w miarę równe, temperatura powietrza przyzwoita (ocień żarka) oj poczułem się jak w Polsce w biegu po plaży :P


I do tego momentu plan realizowałem znakomicie.... a nawet ciut dłużej bo potem nastąpiła rozgrzewka i poszła dobrze:P
Niestety dalsza część odbiegła znacznie :-/ O ile sam zaplanowałem sobie, że zamiast przebieżek 100 metrowych zastąpię je 200 metrowymi nie zmieniając przy tym dystansu truchtu to tempo było.... niestety interwałowe. Zakładałem biegać te 200 metrówki w tempie 4:05 no ale po rozgrzewce ruszyłem i zamiast tego wyszło 3:30.... :-/ i tak zrobiłem kolejne pięć. Niestety ale mnie poniosło. Następnym razem już się bardziej przyłożę do realizacji treningu. Ale muszę bardziej zapoznać się z moim zegarkiem ewentualnie odmierzyć sobie jakieś dystanse żeby było łatwiej mi kontrolować tempo
Wyszło jak wyszło, mam nadzieję, że mi nie zaszkodzi ten trening. Ale niby miałem dobrą rozgrzewkę przed nim i do tego już nie jestem takim laikiem jak 7 tygodni temu gdy zaczynałem treningi.


Na sam koniec by nieco się wystudzić dobiegłem do domu już w spokojnym tempie dokładając do treningu dwa kilometry.
Kolejny trening w sobotę albo niedzielę. Oby mnie nie poniosło.
Do następnego!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz