niedziela, 13 października 2013

Monotematyczność biegów, życie nie jest lajtowe... :-)

No nie jest lajtowe... weekend powoli dobiega do końca. Ale co to za weekend? Skoro prawie go nie miałem... ale zrobiłem wszystko tak jakbym miał :P
Złożyło się tak, że w sobotę do pracy i weekend zaczął się o godzinie 13:30 ;-)
Pogoda butelkowa... dlatego tuż po obiedzie udaliśmy się do sklepu po... nie butelki tylko puszki :P Lało jak z cebra ale wcale nam to nie przeszkadzało... może dlatego, że mieliśmy kurtki przeciwdeszczowe i spodnie również :P Brakowało tylko kaloszków :P
W sobotnie popołudnie udało się trochę pograć w darta... forma mi nie dopisuje i nie mogę wyjść na prowadzenie... choć mecze bardzo zacięte :-)
Tutaj fragmenty ;-)


oraz


Hiszpania nadal nam towarzyszy... ;-)
Święty Michał :D
No i koniec weekendu...
Na kaca najlepsza praca ;P W niedziele wstałem o 5:00 i pojechałem na 6 godzin do robo... W pierwszą stronę deszcz w drugą to samo...  Na całe szczęście popołudnie przyniosło poprawę pogody!! Chyba pora potrenować? Co? Spalić niedzielny obiadek i wczorajszą rozpustę :P
Trening numer jeden!!
To ten lżejszy :-) Aczkolwiek bardzo przyjemny!! Biegam na nim bez opasek na kostkach i co najważniejsze w miłym towarzystwie :-) Dzisiaj przetruchtaliśmy pięć kilometrów. Tempo nie jest jeszcze zawrotne... ale sukcesywnie wzrasta :-)

Po treningu półtorakilometrowy spacerek do domu. A następnie start treningu numer dwa :-)
No i co? Na początek zaczął padać deszczyk... co jakiś czas przechodził a następnie pojawiał się znowu i tak przez całość treningu. Od razu jak wychodziłem to w zamierzeniach miałem 15 km! Choć pojawiały się myśli, że go skrócę... No ale... herbata jasna myśli rozjaśnia :-) W sumie to zielona. Tak tak! Dzisiaj zamiast wody w bidonie miałem herbatę. Zielona o smaku mango! Super sprawa :-) I tak mi mijały kilometry... biegłem jak najszybciej by na wyznaczonych wcześniej kilometrach złapać łyka :P Biegało mi się super :-) Czułem się bardzo wypoczęty a kolejne kilometry sprawiały radość. Tempo też wyszło przyzwoite. A zmęczenia dużego nie odczułem... no może jedynie ale to już standardowo na ostatnim kilometrze pod górkę :-) Trasa którą biegam może się wydać komuś monotematyczna... ale mi się po niej biega bardzo dobrze i przyjemnie :-) Oto co dzisiaj nabiegałem:




No to łącznie wyszło ponad 20 km :-) Zadowolony jestem zarówno z dystansów jak i z temp dzisiejszych biegów!
Plan na przyszły tydzień to utrzymać systematyczność i wystartować w moim czwartym parkrunie:-) Tym razem jednak nie będzie walki o życiówkę ani o miejsca! Trzeba pobiec na spokojnie :-)

Pozdrawiam!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz