sobota, 4 października 2014

Szczęśliwa siódemka!! Czyli parkrun po raz siódmy!!

No pięknie....
Póki co o bieganiu miałem nie pisać. A przynajmniej nie o teraźniejszym.
A jednak muszę...
Guinness co ma ze sobą wspólnego to Irlandzkie piwo (obecnie siedziba w Londynie... właśnie tam gdzie debiutował Parkrun) ze słynną księgą rekordów??
Otóż jedno i drugie ma swój początek w Dublinie. To właśnie w rodzinnej pijalni piwa Guinness-ów została utworzona księga zawierająca różne ciekawostki oraz niesamowite wyczyny. Początkowo miała bawić "barowych" gości. Obecnie jest jedną z bardziej prestiżowych publikacji na świecie.
A dla mnie właśnie ta księga stała się motywacją, żeby pobiec. To równe 10 lat temu w Parku Bushy odbył się pierwszy parkrun! Wtedy pobiegło raptem 13 osób...  A dziś po 10 latach obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Parkrun i przy okazji bity będzie rekord Guinnessa. Pobiegłem rok temu więcej tutaj to postanowiłem spróbować i w tym... Wtedy forma była przyzwoita... zrobiłem swoją życiówkę. Teraz celem było złamanie 30 minut. Ostatni "bieg" wykonałem 8 września... o ile można to nazwać biegiem? Troszkę ponad 3 kilometry tempem 6:50... W sierpnie bez biegania w lipcu raptem 6 km...  Forma pod wielkim znakiem zapytania...
No ale dobra!!
Wstałem chwilę po siódmej... początkowo miałem jechać z kolegą. Ale ostatecznie on zrezygnował. Wsiadłem więc na rower i jazda. Pogoda szybko się zepsuła, bo nim dojechałem na miejsce startu już  byłem przemoczony... ale nie przemęczony ;-)
Rower przypięty...

 Krótka rozgrzewka i udaję się w miejsce startu!

Tam rozdanie koszulek dla stałych bywalców biegu... pani i pan dostali koszulki z numerem 100!
Krótkie przemówienie, że właśnie dziś wypada dziesiąta rocznica biegu...
Wszyscy podnoszą dziesiątki w górę :-)

Ja w tym czasie zastanawiam się jakim tempem pobiec? ustalam, że 5:45 będzie idealnie. Postanowiłem się z nikim nie ścigać. Na starcie sporo młodych sportowców w wieku około 12-13 lat.
Przed biegiem mam już przyzwoity puls:


Odliczanie i ruszamy.
Kto miał wypruć do przodu to zrobił to od razu. Ja w środku stawki. Bez spinania się. Tempo początkowe około 5:30 min/km. Przebiegłem pół kilometra i niestety przymusowy postój. Sznurowadło. Straciłem na tym manewrze raptem 4 lokaty i kilka sekund ;-). Ale przecież nie biegnę na wynik ani na lokatę. Dalej wiozę się na plecach jakiejś pary. Na połowie dystansu osiągam średnie tempo 5:13 min/km.

 Jest lepiej niż zakładałem ;-). Ale skoro nie męczy mnie ani ból nogi ani nic innego to nie zwalniam... Lecę dalej. Widzę przed sobą jednego młodzieńca ze swoim tatą... inny jest przede mną bardzo daleko... Jakoś przed czwartym kilometrem zbliżam się do młodego i udaje mi się go wyminąć. Szacunek!! Moje tempo wzrasta!! Na ostatnim kilometrze robię redukcję biegu i przyspieszam. Mijam kilka osób... i melduję się na mecie z czasem około 25 minut!! Hura!!

 Tutaj poszczególne kilometry:



A no i widać, że na bieganie moje serce mocniej bije :-) Puls przyzwoity ;-) Ciekawe jakbym pobiegł na maksa... ile by wyszło HRmax...




Podsumowując...
Zająłem 70-tą lokatę na 180 osób startujących.
Wyniki tutaj: wyniki
Zmierzono mi czas 24:58. Zakładałem poniżej 30 minut ;-) Z biegu jestem zadowolony. Mam nadzieję, że jeszcze kilka biegów zaliczę w tym roku. Frekwencja niezbyt wysoka... może ze względu na pogodę? Pewnie nie będzie rekordu.... ale jest chociaż Guinness ;-)




Pozdrawiam!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz