niedziela, 28 września 2014

Czas zemsty :)

Czas w Anglii płynie dość szybko...
Praca wznowiona. Jeszcze sporo do zrobienia i załatwienia pozostało.  Ale nie o tym...
Blog biegowy przestaje nim być. Moje dalsze bieganie pod wielkim znakiem zapytania. No ale co? Nadzieja pozostaje. Póki co w przerwie od biegania napiszę trochę o grze w tenisa, może coś o górach a może jeszcze jakąś opowieść...
Dzisiaj kolejny wpis o tenisie na kortach Nottingham! By the way... wczoraj w Polskim The voice of Poland śpiewał jakiś pan z tegoż to miasta.

Ale wróćmy na kort!
Przez kilka dni chodziłem z głową w dół ;)
Analizowałem swoje błędy i szukałem ich przezwyciężenia. Trochę zacząłem się ruszać. Rower, praca i spacery.  Masa póki co nie spadła.  Ale samopoczucie lepsze. Aktywność fizyczna to jest to czego potrzebuje mój organizm. To właśnie lubię. Obudzić się z zakwasami a nie z kacem...
A więc wczoraj była sobota, rano praca a
 po południu długo oczekiwany rewanż!
Nastroje bojowe. Odgrażanie się kto wygra itd... ja pełen optymizmu bo mam już swoją rakietę.
Pogoda trafiła nam się dobra.  Chmurki oszczędziły nas przed słońcem a do tego wiatru brak. Rozgrzewka jak zwykle niezbyt długa... kilkadziesiąt odbić, trochę serwisów i to tyle...
Rozpoczyna Kamil od serwisu. Pełna koncentracja i skupienie ma obu twarzach.  Zaraz robi się 2 do 0 dla rywala. Pewnie pomyślał, że czeka go kolejny łatwy mecz. Lecz za chwilę robi się remisowo. Potem idziemy punkt za punkt i dochodzi do tie breaka. A tutaj pozbawiam złudzeń przeciwnika i po chwili jest 5-0. Była próba nawiązania walki lecz zdała się na marne.  Siedem do trzech w punktach, siedem do sześciu w gemach i jeden do zera w setach ;) piękne rozpoczęcie!
Łyczek wody, krótka rozmowa:
- jak powiesz w domu o utracie tytułu?
- jeszcze nie koniec meczu
- z taką formą zaraz będzie koniec, gramy dalej czy się poddajesz?
- gramy
No to gramy. Chyba poczułem się zbyt pewnie bo w bardzo szybkim czasie zrobiło się 6 do 2. Ech... a więc jeszcze jeden set przed nami. Nic mi nie szło. Piłki w aut, problem z odebraniem serwisu i jeszcze inne drobne błędy. A Kamil chyba podpatrzył forehand u sąsiadów z kortu obok, też Polacy...  grali naprawdę super! Ale zarówno sprzęt jak i staż bez porównania do naszego...
Dobra zaczynamy ostatni set!
Czuć zmęczenie. A do tego zaczynam od dwóch przegranych gemów. Biorę się do gry! Jedna z naszych wymian spodobała się nawet naszym sąsiadom.  Jakże emocjonująca gra pod siatką! I chyba to był ten moment... zdobywam kolejne gemy.  I bardzo szybko robi się 5 do 2 dla mnie. Teraz to już tylko formalność.  A jednak nie... wynik zmienia się na 5 do 3 a zaraz na 5 do 4. I zaraz zmieniłby się na remisowy. Były już piłki gemowe... ale udało się. Koniec meczu. 2-1 (7-6,2-6,6-4).
Umarł król, niech żyje król!
PS.
nic tak dobrze nie konserwuje jak sól... sól z oczu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz