niedziela, 19 października 2014

runda ósma!! czyli kolejny bój w parkrunie ;-)

Dwa tygodnie po powrocie do biegania postanowiłem znowu pobiec w parkrunie. Do jakiejś porządnej liczby brakuje jeszcze sporo. Ale to już mój ósmy występ.

Szkoda, że wszystkie poza granicami kraju... ale będąc w Polsce z pewnością też pobiegnę. 
Przez te czternaście dni biegałem dość sporo jak na mnie ;-) Gorzej z regeneracją... bo na to nie było czasu...
Wstając rano nogi nie były wypoczęte... Zdecydowałem, że pobiegnę w tym bliższym biegu oddalonym o dwa kilometry. A na początku tygodnia jeszcze miałem zupełnie inne myśli... ;-)
Jednak szybko zostałem sprowadzony na ziemię ;-)
Przed wyjściem zjadłem jedynie banana z miodem. Rozgrzałem się... a zegarek złapał sygnał ;-)


A potem dokończyłem rozgrzewkę dobiegnięciem do parku. Coś tam na początku czułem... ale podczas biegu przeszło. 
Założenie na start miałem proste. Każdy kilometr pobiec w granicach 4:55 min/km, to raptem urwać minutę z każdego kilometra rozgrzewkowego. Choć brat w porannej rozmowie powiedział mi, że pewnie szybciej pobiegnę... Ale ja nie zamierzałem. 
Na starcie całkiem sporo ludzi się zebrało...
Pojawił się też znajomy z pracy.Powiedziałem mu o swoich planach tempowych na dzisiaj. On miał ostatnio długą przerwę od biegania. Ale powiedział, że spróbuje pobiec wraz ze mną. Chodź powiedział, że podbiegi pewnie odpuści... 
Jak zwykle przed samym startem rozdanie koszulek powitanie biegaczy oraz oczekiwanie na dobiegających spóźnialskich ;-)
W końcu zaczyna się odliczanie i start!!
Stawka od razu się rozciągnęła a my powoli przesuwamy się do przodu starając trzymać tempo. Pierwszy kilometr wyszedł idealnie bo 4:55 min/km. Zaczynamy drugi... a w sumie to już zaczynam sam bo tutaj rozdzielamy się. Zaczyna się podbieg. Mnie się to podoba :-) Przesuwam się o kolejne pozycje a wraz z pozycjami przesuwa mi się suwak na skali pulsu. Wszystko idzie zgodnie z planem! Drugi kilometr zrobiony w tempie 4:54!! Zaczyna się ostry zbieg w dół. Puls zaczyna spadać, nienaturalnie wyhamowuję prędkość. A co za tym idzie zaczyna spadać również moja lokata... A zawodnicy będący przede mną oddalają się. Trochę mi się to nie podoba. W głowie biją się myśli... 
Zrezygnować z tempówki? Ruszyć szybciej??  No i stało się... jak już mnie wyprzedziło trzech mężczyzn, dwie kobiety i... nie znam płci 6 zawodnika... zdecydowałem, że pora trochę przyspieszyć. I tak kończąc trzeci kilometr zegarek pokazał 4:46 min/km.  Czwarty kilometr to znowu podbieg. Odrabiam straty ;-)  Udaje mi się złapać całą szóstkę! Ale płci ostatniego do tej pory nie udało mi się odgadnąć??
też sobie taki kupię :-)

 A do tego złapałem jeszcze kilku innych zawodników. Do tego udało mi się zrobić kilometr w 4:54 min/km. Przed nami już tylko chwila podbiegu a potem długi zbieg w dół. Tym razem górki nie odpuszczam. Wyprzedzam kilka osób. Jednak słyszę na plecach jakiś oddech, Odwracając się nic nie widzę... Dwieście metrów przed metą udaje mi się prześcignąć ostatniego zawodnika. Biegnę w miarę szybko... jednak nadal kogoś słyszę za sobą. Pomyślałem, że na mecie zobaczę kto to? Jednak zobaczyłem 20 metrów przed końcem... ech... zoztałem wyprzedzony  w samej końcówce! Tego jeszcze nie grali. Nawet nie było jak odpowiedzieć na taką zagrywkę ;-) Na mecie zegarek pokazał:

Tempo wyszło przyzwoite. Z biegu jestem bardzo zadowolony :-) 



Potem już spokojnie pobiegłem na zakupy...  wyniki tutaj! *






Pozdrawiam


*w wyniki wkradł się błąd... najprawdopodobniej to ja mam 43 miejsce. Na ostatniej prostej wyprzedziłem pana z koszulką "50"... i do tego pasowałby by wiekiem to osoby z rezultatów. A osoba która mnie wyprzedziła 20 metrów przed metą raczej by nie zrobiła 8 sekund przewagi :-)  
ps. całe szczęście, że to nie olimpiada :P bo bym tego nie przepuścił :-) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz