niedziela, 8 września 2013

Sportowa niedziela :-)

Kto pamięta ten program w TVP? Wyczekiwało się zawsze na podsumowanie sportowe całego dnia. W dobie gdy sportowych kanałów nie było możliwość zobaczenia 5 minut urywek wydarzeń sportowych to była podjarka :-) Co nie? :-D
Więc i ja podsumuje wieczorem trochę wydarzeń. Oj to miał być sportowy miesiąc... i w sumie nawet jest.
W czwartek tenis. Na sobotę miał przypadać mój debiut w parkrunie. Zapisałem się, przydzielili mi moją stronę w internecie gdzie będę mógł na bieżąco śledzić moje wyniki oraz postępy o ile takowe nastąpią :-)
W piątek rozpadał się deszcz i nie chciało mi się iść wydrukować barkodu. Miał mi to ktoś wydrukować niestety zawiódł :-/ I wyszło tak, że odpuściłem ten start i przełożyłem na inny termin... być może za dwa tygodnie.
Przejdźmy w końcu do niedzieli.
Spało się dobrze i obudziło mnie śniadanie. Za oknem słoneczko zmotywowało mnie do wyjścia na trening. Planowałem, że pobiegnę do Wollaton Park nieco odpocząć od zgiełku miasta. Park bardzo fajny, obszarowo bardzo duży bo aż 202 hektary w samym centrum parku jest zamek. A po parku biegają sobie daniele. Do tego jest małe jeziorko. Miejsce do biegania bardzo fajne. Jednak już biegnąc zmieniłem decyzję i skręciłem w inną stronę. Pobiegłem na Colwick. Czyli centrum sportów wodnych. Też biega się tam przyjemnie. Mijamy boisko do krykieta, tor do gonitw konnych, trochę stawów, kanał itd... Ja niestety nie znam zbyt dobrze tych ścieżek :P  Ale z czasem być może poznam. Jako, że wczoraj nie pobiegłem postanowiłem dzisiaj nadrobić. Pierwsze 5 km które zrobiłem to był wczorajszy Parkrun a reszta to dzisiejszy trening:P  Łącznie wyszło prawie 16 km.

O równości tempa się nie wypowiadam... Z górki biegnę szybciej a pod wolniej i tak jakoś wychodzi takie nierówne :-) Zdarza się też, że pod górkę przyspieszam jak najdzie mnie ochota.

 Biegłem w opasce stabilizującej na prawej kostce. I naprawdę czuję się w niej pewniej. Dlatego jeszcze przez jakiś czas będę w tym biegał a nawet będę zakładał na lewą nogę również. Było tak dobrze, że miałem nawet dołożyć trochę kilometrów ale jako, że po obiedzie czekał mnie jeszcze tenis dlatego odbiłem w kierunku domu :-)
To nie moje nogi... pozdro Kikkan Randall

Po obiedzie tenis!! Po długiej przerwie wróciliśmy do rywalizacji męskiej. :-) Pierwszy set dla mnie 6-4, drugi dla Kamila 6-4. No i nadszedł set trzeci. Decydującym gemem okazał się siódmy w którym to ja podawałem. Trwał tyle co najdłuższy gem wczorajszego meczu Wawrinki z Djokovicem czyli ponad 20 minut albo i dłużej. Równowag było około 20. Szans na przełamanie też kilka. Jednak ostatecznie udało mi się wygrać. Obaj okupiliśmy ten gem sporą utratą sił bo wymiany były nietuzinkowe. Ostatecznie udało się wygrać 6-3.  I nadal pozostaję niepokonany w tejże rywalizacji! Jednak muszę potrenować nad swoim podaniem a dokładniej nad jego siłą. Kamil chyba przeniósł swoją dobrą zagrywkę z siatkówki na tenisa... Bo jest w nim moc! Mecz trwał blisko dwie godziny i wylałem sporo potu! I chyba na tyle tych akcentów sportowych dzisiaj.
Niech żyje sportowa niedziela!!

Plany na przyszły tydzień to 30 km biegania i minimum dwa razy tenis!  





Pozdrawiam!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz