sobota, 21 września 2013

czasu brak...

Po dzisiejszym poście nastąpi tydzień przerwy w pisaniu na blogu... a dzisiaj też nie będzie za długo.No to start:
Gdy ja kończyłem swój trening biegowy mój brat miał już w nogach prawie 10 kilometrów w Oslo. I pewnie się zastanawiał czy to dobrze dobrał tempo. A mój trening biegowy zgodnie z zapowiedzią to start w tutejszym Parkrunie. Jednak jak się okazało był to dopiero 24 bieg na Foreście. Wstałem skoro świt czyli o 7:30 bułka z dżemem i herbatka to mój zestaw śniadaniowy :-) O 8:40 wyszedłem z domu by zdążyć na czas. Trochę się porozciągałem i ruszyłem w kierunku parku. Kilosiedemset to dystans rozgrzewkowy w tempie 5:31. Potem już oczekiwanie na start i dalsze rozciąganie. Jakaś krótka przemowa którędy pobiegnie trasa no i odliczanie... three, two, one...  potem jeszcze jedno odliczanie bo coś jeszcze nie było tak. No ale w końcu się udało. Ruszyliśmy. Ja nie nastawiałem się na żaden wyścig w tym biegu.  Wystartowało z tego co wyczytałem 54 osoby. Sporo osób debiutowało... Na początku do przodu wypruł taki jeden murzynek(coś a'la MO Farah). I tak biegł w osamotnieniu od początku do końca. Ja wystartowałem z samego końca. Jakoś lubię tego typu rozwiązanie. Początek biegu i pierwsza prosta to wyprzedzenie ponad połowy stawki. Gdzieś po przebiegnięciu 600 metrów postanowiłem policzyć który jestem. Sposobność do tego była bardzo dobra bo na otwartej przestrzeni było to widać przejrzyście. Okazało się, że jestem 15... Kurde... chyba za szybko. No ale co tam... Puls już wysoki :-) Na takim lubię biegać przecież! Na pierwszym kilometrze byłem już na 13 lokacie. Zastanawiałem się czy dam radę utrzymać takie tempo do końca czy zaraz to ja będę tym biegaczem na pożarcie :P  Drugi kilometr to podbieg i to całkiem wyraźny. Może nie tak wyraźny jaki był w łódzkich biegach przygotowujących biegaczy do Maratonu Warszawskiego :P (paradoks?). Ale jak się okazało nie był on taki straszny bo gdy piknął drugi kilometr w garminie byłem już na 11 miejscu. A co dalej? Skoro był podbieg to musiał być i zbieg z górki :-) Dało się trochę odpocząć... Na otwartej przestrzeni zobaczyłem, że stawka rozciągnięta i każdy biegnie osobno. Jeszcze przed ukończeniem trzeciego kilometra awansowałem na 10 pozycję! Został  tylko jeden ciężki kilometr a potem już na lajcie z górki :-) No i dało się awansować na 9 miejsce na tym podbiegu. Za chwilę odwróciłem się za siebie i moja przewaga się powiększała. Ale do ósmego już nie było możliwości dojść... Ostatnią prostą z górki biegło się przyjemnie. Nawet zdążyłem zamienić kilka słów z jednym z wolontariuszy... Zapytał czy zmieniłem trening z podbiegów na Parkrun... :-), skojarzył mnie jak podczas którejś soboty trenowałem na górce :-) No i udało się!! Zająłem 9 miejsce na 54 biegnące. Niezbyt liczne grono biega w tym parku. Jednak w Nottingham Parkrun organizowany jest w trzech parkach :-) Może któregoś razu pobiegnę też w innym. Czas jakimi zmierzono to 21 minut i 17 sekund... ja zapomniałem wyłączyć stopera po przebiegnięciu linii mety :P

Na mecie zeskanowali mój kod i zaprosili na posiadówkę przy herbacie i ciastkach... ale nie miałem czasu na taką gościnę. Zrobiłem z cztery skłony i ruszyłem truchcikiem do domu :-) Pokonując jeszcze dodatkowe 2 kilometry w tempie 5:58! Hura!! 

ps. 3 godz. 31 min. 10 sek. wynik brata!! Jest życiówka :P Gratulacje!! Aczkolwiek liczyłem, że pęknie 210 minut :-/ i przegrałem zakład... 
pps. Może i mi będzie dane za kilka lat napisanie relacji z maratonu :P

3 komentarze:

  1. Wszystko kwestia treningu, wybiegania i chęci także. Kiedyś nie myślałem o maratonach. Teraz szykuję się do kolejnego. Powodzenia i wytrwałości. Warto mieć marzenia i doczekać ich spełnienia.
    3:31 królewski dystans to jest wynik szacunek

    OdpowiedzUsuń
  2. Maraton dopiero dopiero za kilka lat? Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  3. może w przyszłym roku się uda... przymierzam się od jakiegoś czasu ale zawsze jakiś uraz mi psuje plany :-/ a w debiucie chciałbym pobiec w granicach 3:30
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń