poniedziałek, 16 września 2013

Nie lubię poniedziałków...

Wstaję 8:15... :-)
Czemu nie lubię? Ot tak dla zasady. Ale zdecydowanie lepszy ten poniedziałek od wczorajszej niedzieli... Człowiek się normalnie czuje i funkcjonuje. Ech... Stracony cały dzień... To co się stało w sobotę w sklepie to był jakiś znak. Kupując asortyment na wieczór stłukła się butelka przy kasie... Smutno się zrobiło. Przeprosiłem :P Spaliłem buraka... Na szczęście za drugą nie musiałem płacić... Pomyślałem, że przez miesiąc nie pojawię się w Lidlu:P No... I to zdarzenie to chyba był znak... Ale jak się znaków nie przestrzega to potem się żałuje:P No ale dobra! jest poniedziałek. A to dobry dzień na wprowadzenie w życie nowych postanowień. Pora więc na robienie kilometrów a także na odpoczynek od takich wieczorów jak w sobotę... :-P
Wstałem, zjadłem lekkie śniadanie i ruszyłem na trening...
Biegło się nawet dobrze. Choć pod koniec już było ciężej. Pogoda w kratkę. Wychodziłem to świeciło słońce. jednak zimno dość. Przebiegłem z dwa kilometry i zaczęło padać. Ale od piątego kilometra już przestało i ponownie wyszło słońce. Do tego wiatr wiał który wysuszył ubranie:-)
Zrobiłem trochę ponad 10 km po Foreście...


Tempem takim jak widać:
Mam zamiar w tym tygodniu przebiec się jeszcze z dwa razy. Obym tylko znalazł na to chwilę.
Tymczasem pora szykować się do pracy.
A no i mam zamiar ułożyć sobie jakiś plan treningowy bądź znaleźć jakiś i zacząć go realizować. Bo taki chaos który obecnie biegam na dłuższą metę nie jest najlepszy.... 


Pozdrawiam 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz