czwartek, 12 września 2013

jak Dzik...

taki impulsywny i niezbyt... no :-/
No niezbyt mądry :-/
Nie to żebym miał coś do dzikiej świni(choć o niej też napiszę kiedyś). Chodzi mi o bohatera Dzikowego Skarbu.
Jemu rzadko zdarzało się pomyśleć przed czynem a o rachowaniu nie było mowy. Lekko ważył on swoje zdrowie i życie... Postać barwna i bardzo pozytywna. Jak czytałem książkę ponad 15 lat temu to był moim idolem... a czasem omijałem inne rozdziały by czytać tylko o Dziku :-)

No ale przejdźmy już do meritum.
W tym tygodniu miałem przebiec 30 km... Poniedziałek wolne. Odpoczynek po sportowej niedzieli. We wtorek pojechaliśmy na tenisa. Jednak pograliśmy tylko 45 minut i nawet nie dokończyliśmy meczu. Przy stanie 5-5 w pierwszym secie pojechaliśmy do domu. Potem obejrzałem filmik. Ten oto:
http://vimeo.com/74178863
I taka mnie chęć na bieganie naszła, że pójdę pobiegać. Jednak nie poszedłem i obraziłem się na świat :P
I miałem już w ogóle odpuścić bieganie i zaprzestać pisanie bloga...
Środa też zamułka...
Dzisiaj wolne w pracy więc postanowiliśmy pojechać dokończyć mecz w tenisa. Udało się dokończyć i udało mi się wygrać!! Oba sety po tie-breaku. 7-6, 7-6!!
Sylwia bardzo zniesmaczona porażkami chciała wziąć rewanż. Jako, że miała do tego prawo to nie odmówiłem. Zapomniałem jednak zabrać swoich opasek na kostkę :-/ I pewnie dlatego kolejny mecz przegrałem w dwóch setach...  ;-) Graliśmy równo dwie godziny a niektóre wymiany zasłużyły na gromkie brawa.
W południe doszedłem do wniosku, że jeszcze nie rezygnuję z biegania:-) W sumie to zostałem zmuszony do nie rezygnowania... No i dobrze!! Bo jakby to było gdybym przestał biegać? Wancioł by urósł jak Obeliksowi. No...
Najgorsze jest to, że nie mam teraz żadnego planu treningowego. Za każdym razem jak wychodzę pobiegać to nie wiem ile przebiegnę? Tuż przed wyjściem dostałem info z Polski, że zagrożony jest mój rekord na 10 km! Brat dzisiaj machnął ten dystans 42 minuty i 18 sekund!! Kurde to tylko 14 sekund gorzej od mojej życiówki!! Niezły jest! Forma przed maratonem dobra!
No ale dobra to i ja idę pobiegać. Musiałem przed wyjściem określić się za ile będę. Opłacało się... ale o tym wkrótce. No to rzuciłem, że za półtorej godziny ewentualnie godzina pięćdziesiąt.
Opaski na stopy. zegarek na rękę i ruszyłem. Centrum wodne to mój cel. Tak sobie pomyślałem. Ruszyłem spokojnie. Założyłem, że jest tam 18 km. Czyli tempo 5min/km to będzie półtorej godziny. Czyli idealnie! Jednak biegłem nawet nieco szybciej... Może i dobrze bo będąc w połowie okazało się, że mam do domu jeszcze 10 km. Ale po równym terenie tak mi się dobrze biegło, że postanowiłem powalczyć o życiówkę w półmaratonie. Szkoda tylko, że dopiero potem pomyślałem, że końcówka będzie mocno pod górkę :-/ No ale... Biegłem i szło dobrze. Na końcu jeszcze musiałem pokrążyć w okolicach domu żeby wyszedł dystans półmaratonu.
6 km oczekiwanie na auta... 20 km to podbieg :P








Podsumowując:
Półmaraton przebiegłem w tempie 4:40 min/km.
Czas wyszedł 1 godzina 38 minut 31 sekund.
Półmaraton mógłby dostać atest bo start i meta były w tym samym miejscu!
Niestety jako, że nie były to oficjalne zawody to musiałem walczyć z przebieganiem przez ulicę przy tym unikając utraty zdrowia... Udawało się to całkiem nieźle. Raz tylko musiałem postać 30 sekund... A do tego kilka krótszych zatrzymań po kilka sekund :-/  Co i tak było dobrym wynikiem. :-)
Po zakończeniu biegu zmęczony byłem. Tego nie będę ukrywał!
Jednak zadowolony jestem bo nogi całe i zdrowe! Ach te opaski doktora lewina :P
Nie no... to zwykłe opaski stabilizujące staw skokowy :-) Ale u mnie sprawdzają się rewelacyjnie!
To chyba tyle...
Ps. udało mi się nie spóźnić :-) dzięki czemu tuż po kąpieli zjadłem cieplutkie placki bananowe :-) Były pyszne!!
To tyle na dzisiaj!!
pps. głupie było pobiec w takim tempie... niestety poniosły mnie emocje :-/


Z biegowym pozdrowieniem!!  

2 komentarze:

  1. Półmaraton w tempie 4:40 - dla mnie na razie abstrakcja.
    Gratulacje
    Najgorsze w bieganiu po mieście jest właśnie wybijanie się z rytmu stojąc na przejściach dla pieszych.
    No... trochę też przechodnie przeszkadzają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.
      Mnie też zadziwiło, że tak dobrze pobiegłem. Jednak oficjalny rekord to nadal 1:54 z I Półmaratonu Chmielakowego :-)
      ps.
      dokadnie... często w bieganiu po mieście trzeba zwalniać, uskakiwać, skakać po chodniku i mijać pieszych itd... :)
      pozdrawiam

      Usuń