sobota, 30 listopada 2013

"Piąteczki - Justyna na szóstkę a ja szósty raz! " czyli kolejny parkrun!

W międzyczasie był jeszcze mój piąty parkrun... ale na odrobienie zaległości na blogu  przyjdzie czas! Bo jeszcze troche do napisania mam. :-)

Z bieganiem to u mnie słabo ostatnio... miesiąc który już się kończy blado wypadł pod względem kilometrażu. Włącznie z dniem dzisiejszym licznik pokazał 53 km... a co za tym idzie może być ciężko z przełamaniem bariery tysiąca kilometrów w roku 2013. Bo zostało jeszcze 162 km... Ach jakże to magiczna liczba dla mieszkańców łódzkiego osiedla o nazwie Chojny ;-)  Ale dla chcącego... no... może dam radę :-)
A dzisiaj? Dzisiaj jest sobota :-) Do pracy na popołudnie więc można wybrać się na parkrun. Z wczorajszych ustaleń wynikało, że jak dobrze pójdzie to wystartujemy w sile trzech Polaków! Rano wstałem i się wahałem... iść? Przecież biegnie Justyna! Wczoraj dała popis! Do tego jeszcze kilka spraw na głowie dzisiaj mam... ale ostatecznie postanowiłem, że zrobię to! Biegowy posiłek, biegowy ciuszek i biegowe telefony... jeden nie odebrał, drugi zajęty... a do diaska! I tak idę!
A w sumie to truchtam i myślę na co mnie stać? Ustaliłem sobie, że pobiegnę tempem 4:45 min/km. Coś tam strzyka, coś tam boli i ogólnie czuję, że forma gdzieś uciekła. W okolicach startu z daleka rozpoznaję Sławka - kolegę z pracy. Zdążył już zasięgnąć istotnych informacji od jednej z wolontariuszek. Mija chwila i stajemy na lini startu. Prowadząca pyta się o gości oraz oświadcza, że jest z nami polski "turysta"... Już mamy startować ale przez parkową polanę biegnie spóźnialska ;-) Nic już nie stoi na przeszkodzie więc ruszamy. Tempo na początkowych trzystu metrach jak zwykle szybkie. I to u wszystkich :-) Pierwszy kilometr biegniemy razem ze Sławkiem ale potem postanawiam nieco podkręcić obroty na górce i się rozdzielamy ;-)  Nieco? Idealne słowo bo przyspieszam tylko troszeczkę. Co jakiś czas kogoś doganiam. Ale moje tempo do porywających nie należy bo oscyluje w granicach 4:30 min/km. I takim spokojnym temepm pokonuję kolejne kilometry. Nawet nie miałem ochoty na coś szybszego... a może i sił by zabrakło? Dopiero ostatni kilometr nieco lepszy czasowo. To przez to, że postanowiłem dogonić jednego pana... Pana dogoniłem i ostani kilometr wyszedł w 4 minuty :-) Ale mogłem jeszcze sporo szybciej. Z tym, że nie ma się czym chwalić bo ostatni jest mocno z górki! Czas mi wyszedł 22:28!

Rewelacji nie ma ale najważniejsze, że pobiegłem. Kolega też dobiegł. I tym samym ukończył swój pierwszy parkrun. I jak się okazało potrafi panować nad emocjami bo nie odpowiedział na zaczępkę pana przypominjącego Toma Henksa z filmu "Cast Away"gdy tamten  finiszując przeleciał obok niego jak strzała wydając przy tym dziwne dźwieki. :-) Niemniej jednak gratulację dla Sławka! Czas na debiucie 24:59 minut. Miejmy nadzieję, że ten pierwszy bieg nie będzie ostatnim.
Tutaj wyniki:
parkrun 6
No a ja po evencie udałem się w dalszą wycieczkę biegową :-) Zrobiłęm jeszcze 5km z bułeczkami itd...
A na powrocie okazłało się, że Justyna wygrała swoje pięć kilometrów!!! Z tym, że ona pokonała je w 13:33...  a dzisiejszy parkrunowy zwycięzca miał 15:29... :-)


To tyle tak na szybko.... :-)


Pozdrowienia!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz