piątek, 15 listopada 2013

Wczoraj trening, jutro parkrun...

Słabo z pisaniem przez brak komputera...
Ale niedługo może to się zmieni.

No ale przecież nie o tym będę pisał....
Dzisiaj mamy piątek! Słoneczny i chłodny. Ostatni dzień pracy zazwyczaj... niestety ja pracuję także jutro....
No dobra ale nie o tym bedę tu pisał...
Dzisiaj pękło 8 km spokojniutkim tempem s Sylwią. Chociaż to tempo przestaje już być takie spokojne...
No ale przejdźmy już do rzeczy!
Wczoraj w końcu zebrałem się na bieganie. Zakwasy po jedenastym listopada już minęły. Zakwasy? Kurde jak to możliwe, że się pojawiły? Chyba dlatego, że naprawdę biegłem dość szybko jak na swoje możliwości... Zakwaszone mięśnie brzucha, częściowo plecy, uda dość mocno i trochę dolne partie nóg utrudniały mi wcześniejsze zmotywowanie się do biegu...
Trening praktycznie bez historii... miało być spokojnie i było spokojnie. Kilometrów nabiegałem nieco ponad osiem w temie 5:38 min/km. Tętno też spokojne i o takie coś mi chodziło. 

Choć już mnie prawie poniosło... miałem zamiar pościgać się z panem którego ciągał latawiec po parkowej trawce :-) No ale... wiatr nie zawsze wiał i nie miałby szans... a do tego endomondo musiałoby niezłego zygzaka narysować zamiast prostej trasy :-) 






I taki to był trening...

Jutro parkrun! To już piąty raz w moim wykonaniu! Nad tempem  zastanowię się w pracy... Wiele na to wskazuje, że jutro debiut zaliczy Kamil :-)  Mój rywal tenisowy :P O tym jak nam się biegło napiszę już wkrótce!

Pozdrowienia

1 komentarz:

  1. 5:38 to bardzo bardzo wolno jak biegasz Dychę w 41 minut. Ja nawet na wybieganiu to max 5:30 bo zaczynam się przy wolnym tempie zamulam się strasznie. Następnie nie mogę szybkości złapać prze kilka treningów. Zalezy to tez od indywidualnych predyspozycji.

    OdpowiedzUsuń