piątek, 3 stycznia 2014

Czas start! - Małą łyżeczką a do syta!!

Pierwszy trening w 2014!!

Planowo miał się odbyć już pierwszego stycznia o godzinie dziesiątej rano. W sumie to nawet wcześniej, bo na 10:00 planowany był start noworocznego parkrunu a do miejsca docelowego też planowałem dobiec. I całkiem realne było w nim wystartować. Wracając z sylwestra po głowie chodziła ta myśl. Budzik nastawiony na 8:15...  Położyłem się spać...
<budzik>
- wow... to już? jak się kładłem spać to nie bolała mnie głowa...
Najlepszym wyjściem z sytuacji był przycisk "drzemka"...  jak się okazało za dużo było tych odroczeń... bo ostatecznie wstałem ale po dwunastej. Głowa już nie bolała :-) Jak się okazało winowajcą był szampan... po nim zawsze boli ;P
Po południu już też się nie udało zrobić treningu. Ale drugiego stycznia już tak! I to dwa :-)
Chciałem zacząć ten rok mocno. I trochę się udało. Najpierw spokojne 5 kilometrów... taka rozgrzewka. Chwila przerwy i kolejne wyjście z domu...
Nogi po dłuższej przerwie nie były moją mocną stroną...  tempo spokojne. Zresztą nie zamierzałem od razu bić rekordów. Jak to mawiają... małą łyżeczką a do syta :-) Mam przed sobą cały rok...
Zrobiłem dziesięć kilometrów.


Łączny dystans to pietnaście z groszem ;-)
Kiedy kolejny trening? Tego nie wiem... bo chyba jeszcze dobrze nie zaleczyłem przeziębienia... :-/


Pozdrowienia


1 komentarz:

  1. Ładne równe tempo. MI też się troche zeszło z pierwszym treningiem. Najpierw nieszczęsny Nowy Rok, potem wizyta księdza, ale 3.01 wreszcie się ogarnąłem :)

    OdpowiedzUsuń