piątek, 4 października 2019

Pokonaj siebie :)

Siemanko, kocham gotować :) tfu... biegać !!!
Gotować może i lubię ale nie zdarza się to zbyt często.
Ale z bieganiem też nie jest wcale lepiej. Chciałbym biegać zdecydowanie częściej, niż na chwilę obecną.

Na 99% w końcu przekroczę 1000 kilometrów! Co się nie zdarzyło odkąd zacząłem biegać w 2010 roku (31 grudnia).  Nie jest to szczególny wyczyn, ale mimo wszystko mnie cieszy.
Do tego przebiegłem w tym roku maraton, tym samym ustanowiłem nowy rodzinny rekord na tym dystansie.  3:28:54

Oczywiście nic się nie zmieniło i nadal lubią towarzyszyć mi kontuzje...
Kiedy ta klątwa w końcu się skończy? Gdy osiągam szczyt formy to zawsze coś się musi stać...


Tym razem do dobrej formy, brakuje mi dużo...
Niech ta, nadejdzie na wiosnę. I oby tym razem kontuzje się mnie nie imały :D
Zapisałem się do losowania do Maratonu w Londynie. Szanse jednak małe,  jedynie 40 tysięcy osób pobiegnie, a zapisanych coś około 500 000 osób!!!  Kto wie może się poszczęści. Jak się nie uda, to być może maraton w Edynburgu.  A jakie założenie czasowe na wiosenny maraton?  Będę zadowolony z 3:15.

Póki co nie biegam od blisko trzech tygodni...   nie ma to jak praca na farmie :)  Była wizyta u kręgarza...  poszła prawie cała butla eliksiru,   znanego pod nazwą AMOL :)   I efekt jest taki, że odzyskałem mobilność. Nie jest to jeszcze stu procentowa sprawność, ale  jest zadowalająco.
Cieszę się z tego bo, za 6 tygodni czeka mnie kolejne wyzwanie!!!

Ale jak do tego doszło?
Otóż mieszkamy obecnie w Szkocji. Nasz dom znajduje się na trasie najstarszego wytyczonego szlaku od wybrzeża wschodniego do zachodniego w Wielkiej Brytanii. Półtora miesiąca temu po tej trasie (344km) odbywał się wyścig. W rywalizacji biegł nasz rodak, Artur Kujawiński. I tak przez sto godzin śledziliśmy wraz z żoną te zmagania. Obserwując przemieszczające się kropki na mapie. Tak by na 330 kilometrze zobaczyć zawodników na własne oczy, zamienić z nimi słowo, poczęstować wodą, czy nawet naładować komuś telefon.
Ukończenie tego zmagania jest niesamowitym wyczynem. Wręcz niewyobrażalnym.
Co czują zawodnicy po przebiegnięciu 50 km? co po 100 km? a co po 24 godzinach? co po połowie dystansu? jak wygląda sen? co ze zmęczeniem? a co się czuje gdy do mety zostaje 15 km?  Jak to jest funkcjonować 100 godzin na takich obrotach???
Podziwiam!!!

Ale wróćmy do mnie.
By poczuć namiastkę takiego wyczynu postanowiłem pobiec w biegu dłuższym niż maraton.
17 listopada wystartuję w biegu na 65 km, z limitem czasu 11 godzin.


Celem jest bieg ukończyć ;)  Wcześniejszym założeniem było  pokonać trasę w 8 godzin 48 minut(80% limitu czasowego).  Niestety zostało bardzo mało czasu do startu i zapowiada się mocna przeprawa!

Póki co jestem na etapie kompletowania sprzętu.  Na imieniny dostałem przeciwdeszczową kurtkę do biegania, którą mam zamiar dziś przetestować!!!
Za oknem jesień na całego!!  Także, warunki są super ;)
Dziś na spokojnie 6 km po trasie Southern Upland Way w rekreacyjnym tempie!!

Z biegowym pozdrowieniem !!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz