środa, 14 maja 2014

na zakwasie!

Na zakwasie chleb jest pyszny!! Nie to co angielska wata zapakowana w folię...
A czy bieganie na zakwasie jest przyjemne? Co kto lubi... kwestia gustu :P
Z pewnością jest przyjemniejsze niż bieganie z urazem.
 Wczoraj kładłem się spać z myślą, że może zrobię dzisiaj lekki trening. A gdy wstałem stwierdziłem, że nic się nie zmieniło. Przed wyjściem skonsumowałem pomarańcza i dwie kostki czekolady :-) W bidom poszła zielona herbata, zegarek odpalony na parapecie szuka sygnału a ja przystępuję do rozgrzewki. Bardzo ważna sprawa przeze mnie zaniedbywana :-/ Zaniedbywana jak ośrodek kolonijny w Justynowie... Swoją drogą ciekawe co z nim? Miało coś tam się ruszyć...
U mnie się ruszyło! Postanowiłem, że zawsze poświęcę na nią przynajmniej 7 minut! Obym słowa swojego lekko nie ważył. Dzisiaj trwało to wystarczająco długo. Było czuć zakwaszone mięśnie. Szczególnie gdy schodziłem po schodach.
O samym treningu dużo pisania nie ma. Zakładałem zrobić 6-7 km tempem nieco szybszym niż 5:55 min/km. Ruszyłem spokojnie, żeby nogi złapały odpowiedni rytm. A z tym był mały problem... Szczególnie gdy trzeba było zbiegać z górki. Ale udało się zrobić zamierzone tempo począwszy od pierwszego do ostatniego kilometra. Biegaczy w parku multum. Byłoby miło powrócić do biegania ;-)
A tutaj mój trening w statystykach:

Kolejny trening być może w piątek... :-) Oby tylko nic nie zaczęło mocniej boleć!


pozdrawiam!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz